22.12.11

Światło

Nowonarodzony G. de la Tour
Dziecię owinięte w całun spoczywa ufnie w rękach człowieka
Jak opłatek gotowy do połamania i dzielenia
Anna zasłania przemijalne źródło światła
Skupiając uwagę obserwatora na światło prawdziwe
Ciemności egipskie wokół i nic więcej.
Może tylko jeszcze ten spokój i ta czerwień miłości.
Po sam grób, samą wieczność...

Światła dnia nie podrobi najlepsza żarówka
Nocy ducha nie rozświetli byle słowo
Tylko jedno światło podobne Wschodzącemu Słońcu
Zmienia wszystkie kolory i perspektywy
Nadaje cienie i rozprasza niepewności.
Niepodobna wymyślić podobną historię
Żeby jakiś Bóg chciał w nędzę przyjść do ciemności
Do wołu i osła patentowanego
Tylko jedno światło tak ogrzewa duszę
Zastępując wszystkie niespełnienia
Nadając znaczenie temu co nieważne
Niepodobna znaleźć Podobnego Boga....

16.12.11

Prezenty budzące pragnienia

Z myśli adwentowych... rekolekcyjnych...   Prezenty Świąteczne robimy po to by obudzić w kimś pragnienia. Obudzenia tego co pod warstwą egoizmu i pożądania chce w nas się spełniać. Ten  delikatny głos za którym moglibyśmy iść i doświadczyć Królestwa. Te pragnienia bycia z Bogiem blisko i na zawsze. Życie każdą chwilą tak jakby dla Niego samego. Bo przecież jeśli kogoś kocham to chcę i podać na pięknym talerzu i apetycznie przystroić i cieszyć się towarzystwem.  Bo właśnie czujemy się kochani gdy ktoś zadba o atmosferę i czas, bez pośpiechu i z uwagą. Dobry prezent to taki który pobudzi serce do dobra. Co chciałabym dostać?


A tu kilka kartek... takich o.

9.12.11

Wypełniacze

(Empty room by E. Lemus)
Pustka jest naturalnym stanem. Nie trzeba zaraz szukać w sobie depresji czy kompleksów czy czego innego. Pustka jest normą dla człowieka, który widzi Źródło poza sobą. Źródło wszystkich źródeł.
Problemy zaczynają się gdy tracę z Nim kontakt, kiedy zapełniam chwile nicnierobienia zagonieniem o relacje, o rzeczy. A najgorsze kiedy dobrowolnie rezygnuję z tracenia czasu na rzecz jakiś ludzkich socjotechnik. Wtedy wszystko zaczyna się zapętlać i kręcić wokół siebie. Swojego brzucha i swoich potrzeb. Nagle zakupy i posiłki stają na pierwszym miejscu i tylko byleby wszystko załatwić na czas. Byle tak pracować aby to mnie było najwygodniej nie innym. Byle ciągle czuć ciepło i komfort.
Przecież wiem, że to pułapka, ale jak pijany płotu trzymam się pozornej nadziei, że to wszystko mnie kiedyś w końcu wypełni. Że kupię już ostatnią sukienkę i powiem, no tak mam w końcu idealną małą czarną na wszystkie okazje, że mam już tak urządzony dom, że żadna kolejna rzecz w nim nie będzie już potrzebowała swojego miejsca. Że tak dogodzę przyjaciołom, że już naprawdę nie będą mogli powiedzieć, że nie kocham. A rodzina w końcu zobaczy jaka jestem jej oddana, że już nie trzeba będzie tak zabiegać. Pułapka za pułapką.
Wokół każdy narzeka, ale nikt nie przyzna, że jest nieszczęśliwy, że szuka tego czegoś co naprawdę wypełni tę wszechobecną pustkę. A to wyznanie jest pierwszym krokiem do poszukiwania Źródła wszystkiego. Póki nie powiem raz a dobrze, że wszystko ( i rzeczy i relacje) przemija oprócz Niego. Oprócz mojej duszy, która jest przecież nieśmiertelna, to dalej będę się zapętlać w głupocie tego świata. W dogadzaniu swoim żądzom i chciwości. Bo to chciwość szukać spełnienia poza relacją z Bogiem.
Pozwolić sobie zniknąć...Chcę...

2.12.11

Pustynia

(wilgotna pustynia fot. KC)

Irlandia jest pustynią. Specyficzną. Wilgotną. Bezdrzewną. Niby bezpieczną, ale pełną "zjaw". Co rusz pojawia się nowa pokusa: "Czy oddasz swoje serce za ochłapy" albo "co zrobisz alby zabezpieczyć się ze wszystkich stron" albo jeszcze: "czy ty w ogóle masz jakiś wybór".
Nie przypomina zeschłej ziemi. W powietrzu czuje się zapach nawodnionej ziemi. To trucizna. Mielizna. Pozorne bezpieczeństwo.
W tej  wilgoci giną i ubrania i domy. Co się stworzy szybko obrasta cienką charakterystyczną warstwą. Ani mól ani rdza tak prędko nie niszczą jak ta skroplona śmierć. Oddychać śmiercią, to doświadczenie tej pustyni.
"Pora wracać", gdzieś w oddali jakieś echo zwiastujące nowe. Ale jeszcze żadna jaskółka nie zwiastuje wiosny, raczej echo podpowiada może jeszcze chwilę, ale już niedługo oczy i uszy otworzą się.

"Branka Jerozolimska" albo "Miasto wybrane" tak mnie nazwał. Obiecał że kiedyś zdejmę sznur z szyi i uwolnię stopy, że poznam swoje miejsce. Czy z owcami czy kozłami? Oby najbliżej Niego. Jak Jan. Na piersi. Po co mi przyśpieszający rytm życia jeśli nie słyszę bicia Jego serca. Nie ma bezpieczeństwa poza Nim, nie ma dobrego wyboru poza Jego wolą.