
Usiąść, w cieniu krzyża, który przecież jest lekkim brzemieniem, jeśli go oddaję...
I pozwolić się kochać i ciągle czerpać siły z Niego...
Pościć tak, żeby rozdzierać serce i tracić oczekując wszystkiego od Niego.
Poczucie bezpieczeństwa nie czerpać ze stworzenia, ale z Jego Stwórcy...
Mówić "nie" zamiast zaduszać życzliwością.
Nosić innych poplątania prosto przed ołtarz a nie z sobą...
On tylko czeka. żeby rozerwać te kajdany, które nie pozwalają ciągle rozwinąć skrzydeł.
Które nie pozwalają wejść do Królestwa, a drzwi którego przecież stoją otworem.
Na co jeszcze czekam. 40 dni pustyni zanim wszystko się wypełni.
Chcę spróbować.