5.10.11

W windzie


Dziś w mojej "tłoczni" nie zadziałała winda tak jak powinna i zaczęłam główkować co jest grane... 
Nie mogłam dziś Go przyjąć. Usiadłam tylko chwilę tam gdzie mogę westchnąć bez spojrzeń... 
A potem musiałam zjechać w podziemia, nacisnęłam więc guzik B, zaraz po mnie wsiadła kobieta nacisnęła 5 -te piętro. Uśmiechnęłam się do niej, powiedziałam, że dzięki mnie jeszcze zahaczy o niższe rejony. Ale o dziwo winda najpierw ruszyła w górę. Kobieta popatrzyła na mnie rozbawiona. Powiedziała: w takim razie ja najpierw ciebie zabiorę na górę:)
Na pierwszym piętrze wsiadły TRZY kobiety z Najświętszym Sakramentem, uśmiechnęły się wszystkie. Jedna z nich poprosiła o wciśnięcie dla niej 3-jki. Pomyślałam: mogłabym Go przyjąć teraz w windzie, ale było mi totalnie głupio, no i to że jestem i w gumowych rękawiczkach i co pomyśli reszta w windzie... A przecież On wsiadł do windy za mną, wyszedł z inicjatywą... Nie umiem inaczej tego ująć. 
Wysiadły jedna po drugiej, aż w końcu zjechałam do mojej "otchłani" z poczuciem rozczarowania swoimi ciągłymi skrupułami... 
Kiedy tylko po pracy zauważyłam otwarte drzwi kaplicy pobiegłam sprawdzić czy jeszcze mam szansę na Spotkanie. Drobna staruszka posłużyła Mu za ręce i stało się. Zaproszenie przyjęte. Spełnienie.

Żyję ostatnimi czasy z dnia na dzień, jak dłużnik, który już nie musi spłacać kredytu na 30 lat, bo bank splajtował i oddał wszystkim mieszkania na własność. Niemożliwe? Zależy kto co i Komu spłaca...Mnie darowano długi stukrotne...




Brak komentarzy: