25.10.11

Przepis na Królestwo

Zastosował prosty przepis...
Zakwas. Prawidłowo rośnie trzy dni. Potrzeba mu czystego naczynia. Odpowiedniej temperatury. Czasu. 
Wsadzony w mąkę znowu potrzebuje tego samego, tyle że krócej i mechanicznego dopowietrzania. Wręcz rzucania ciastem, ugniatania, składania , żeby nabrało lekkości, prawidłowej konsystencji...

Królestwo rośnie tak niewidocznie, powoli, podobnie wrzucone ziarenko nie daje nadziei. Jest małe i najpierw w ogóle nie widać niczego prócz ziemi. Umieranie do wewnątrz... 
Nagle któregoś dnia po prostu pojawia się drzewo a w misie ciasto wylewa się po brzegi. Efekt końcowy. A przecież te wszystkie pośrednie stany tak trudno odróżnić od czegokolwiek. Te procesy umierania, te rozkłady, toczenia łez i wyrywania chwastów. 
Ciasto rośnie powoli, ale może je przerwać jakiś lodowaty powiew. Właściwa temperatura zapewnia wzrost. Czasem wydaje się że za wysoka, czasem za niska. nigdy w sam raz, ale ciągle we właściwym przedziale. 
I najważniejsza. Ta serdeczna ręka, która wprawnie wszystkim kieruje ku celowi. Ta ręka wykonująca tysiące małych pielęgnacyjnych gestów, bez których nie byłoby tego chleba i drzewa. Ktoś mądrze powiedział, że to "rosnące królestwo" to tysiące dobrych gestów, które wydają się być czasem takie oczywiste. Ale przecież nie muszą takie być.
I jeszcze jedno... efektem końcowym ciasta jest chleb, a chleb się rozdaje. Być jak chleb. Najpierw trzeba umrzeć do środka. Potem dopiero wszystko się rozrasta. 
Królestwo tak czy inaczej musi przyjść. Obiecane przecież.  Przecież Słowo raz rzucone nie opada tak po prostu bez odpowiedzi, zanim nie wyda tego co obiecało...



24.10.11

żeby być Jego oczami, uszami, rękami, nogami...

stąd

Zastanawiałam się jaki to ma sens. To tłoczenie potu i krwi. W tym miejscu chorym z nazwy i chorym z funkcjonowania.
Jakie jest moje miejsce w tym kołowrocie. Ludzkich ambicji. Niespełnienia. Biedy. I wtedy Faustyna przyszła z pomocą. Czytałam...
"Byłem głodny a daliście mi jeść. Byłem spragniony a daliście mi pić... Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych mnieście ...."
A ona dodała... To jest wstrząsające stwierdzenie.To można słyszeć jak najwyższą nagrodę i jak najgroźniejsze ostrzeżenie. My tu pracując w kuchni, gdybyśmy narzekały na nasze siostry, które zajmują się wychowywaniem dziewcząt, a my tylko obieramy ziemniaki, gotujemy zupę, pieczemy ciasto, to by świadczyło, że nic nie zrozumiałyśmy z tego co Pan Jezus naucza...
Żeby tylko mieć takie miłosierne oczy i uszy i ręce i nogi które niosą właśnie to co potrzeba...
Trzeba najpierw Obecności, Jego obrazu gdzieś w środku tak mocno wyrytego, spotkania Go w ciszy i w stworzeniu... Sam na sam. Nie ma inaczej.
Bo uznaję szczerze, że nie mam w sobie źródła miłości ani siły ani żadnej stałości. Źródło jest poza mną. Potrzeba dać korzeniom wrosnąć w te życiodajne wody... Szukać Tej twarzy i tych słów i tego ciała co daje życie.
Dlaczego wciąż dziwi mnie upadanie? Smutek z niedoskonałości?

Obserwowałam dziś:
Pacjent bez oka- pielęgniarka z troską wycierała tę otwartą ranę, bez obrzydzenia i strachu.
Kobieta bez piersi- atendentka spokojnie namaszczała jej ciało przemawiając do niej spokojnie i z cierpliwością.
Dziewczyna z rurką w gardle- pielęgniarka dawała jej słowa nadziei.
Chłopak bez nogi. Przyjaciel pomagał mu w poruszaniu się.
Oni byli dziś Jego rękami, nogami, rękami uszami...
Ja dziś byłam tylko słoniem w składzie porcelany....

21.10.11

Ty masz tę miłość

Dziś ta piosenka jest modlitwą. On tylko jest nasycającym pokarmem. On jedynym wiarygodnym odniesieniem. Wszystko wokół przewraca się do góry nogami. On Jeden ten sam. 
Nie mam nic poza Nim... 



tłumaczenie: stąd
Czasami mam ochotę wznieść ręce ku niebu
Wiem, że mogę na Ciebie liczyć.
Czasami mam ochotę powiedzieć : Panie, tego już za wiele.
Ale masz tę miłość, której potrzebuję, żeby zobaczyć siebie na wskroś.

Czasami wydaje się, że będzie trudno.
I wszystko idzie źle, nie ważne co zrobię.
Teraz i kiedyś wydawało mi się,że życie mnie przerasta
Ale Ty masz tę miłość, której potrzebuje, żeby zobaczyć siebie na wskroś.

Kiedy nie mam już jedzenia, jesteś moim posiłkiem.
Kiedy przyjaciele odeszli, wiem, że miłość mojego Zbawiciela jest prawdziwa.
Twoja miłość jest prawdziwa.

Masz tę miłość /x6

Raz po raz myślę : Panie co z tego ?
Raz po raz myślę, że nie jest dobrze
Prędzej czy później tracisz to ,co kochasz
Ale Ty masz tę miłość, której potrzebuję, żeby zobaczyć siebie na wskroś.

Masz tę miłość /x6

Czasami mam ochotę wznieść ręce ku niebu
Wiem, że mogę na Ciebie liczyć.
Czasami mam ochotę powiedzieć : Panie, tego już za wiele.
Ale masz tę miłość, której potrzebuje, żeby zobaczyć siebie na wskroś.

14.10.11

Zawsze przede mną....



Jezusie Synu Dawida zmiłuj się nade mną grzesznikiem...
Na Wschodzie tysiące razy dziennie tak oddychano Chrystusem
Mój oddech zaś urywany: na wdechu upadek, na wydechu wstawanie

Nie widziałam Cię w oczach tej kobiety, która na mnie pluła
Kyrie eleison
Chciałam torturować słowami, tych co się ze mną nie zgadzali
Gospodi pomiłuj
I co z tego, że miałam rację, kiedy dużo więcej plułam i nie zgadzałam się

Jezusie Synu Dawida...
Tak oddychać Tobą żeby naprawdę zająć ostatnie zaszczytne miejsce
Kyrie eleison
Chciałabym już tylko Ciebie na wdechu i wydechu odkrywać
Gospodi pomiłuj
Uśmiechnąć się do wrogów jak do samej Trójcy.

5.10.11

W windzie


Dziś w mojej "tłoczni" nie zadziałała winda tak jak powinna i zaczęłam główkować co jest grane... 
Nie mogłam dziś Go przyjąć. Usiadłam tylko chwilę tam gdzie mogę westchnąć bez spojrzeń... 
A potem musiałam zjechać w podziemia, nacisnęłam więc guzik B, zaraz po mnie wsiadła kobieta nacisnęła 5 -te piętro. Uśmiechnęłam się do niej, powiedziałam, że dzięki mnie jeszcze zahaczy o niższe rejony. Ale o dziwo winda najpierw ruszyła w górę. Kobieta popatrzyła na mnie rozbawiona. Powiedziała: w takim razie ja najpierw ciebie zabiorę na górę:)
Na pierwszym piętrze wsiadły TRZY kobiety z Najświętszym Sakramentem, uśmiechnęły się wszystkie. Jedna z nich poprosiła o wciśnięcie dla niej 3-jki. Pomyślałam: mogłabym Go przyjąć teraz w windzie, ale było mi totalnie głupio, no i to że jestem i w gumowych rękawiczkach i co pomyśli reszta w windzie... A przecież On wsiadł do windy za mną, wyszedł z inicjatywą... Nie umiem inaczej tego ująć. 
Wysiadły jedna po drugiej, aż w końcu zjechałam do mojej "otchłani" z poczuciem rozczarowania swoimi ciągłymi skrupułami... 
Kiedy tylko po pracy zauważyłam otwarte drzwi kaplicy pobiegłam sprawdzić czy jeszcze mam szansę na Spotkanie. Drobna staruszka posłużyła Mu za ręce i stało się. Zaproszenie przyjęte. Spełnienie.

Żyję ostatnimi czasy z dnia na dzień, jak dłużnik, który już nie musi spłacać kredytu na 30 lat, bo bank splajtował i oddał wszystkim mieszkania na własność. Niemożliwe? Zależy kto co i Komu spłaca...Mnie darowano długi stukrotne...




4.10.11

Mało, a może tylko jedno

Tylko to
Mieć Ciebie
Przed sobą
Za sobą
Obok siebie
Nad sobą
Pod sobą

Otoczona Miłością.

Żeby nie tracić czasu
Na śmieci
Żeby tracić czas
Na miłość.
Być tylko
Na wyłączność
Na  całość
Na wieczność...