24.11.11

Osiem obietnic

 (światła nad jeziorem Corrib fot. KC)

Złożył obietnicę, że Królestwo może nastąpić jeszcze tu na ziemi, złożył obietnicę szczęścia, pośród lwów i węży.
Wytężam wzrok i słuch czy relacja z Nim jest bliska czy abstrakcyjna. Czy kocham Boga człowieka czy Boga  stworzonego na moje potrzeby. "Tylko jedno jest ważne"- powiedział do Marty, gdyby to miała przestałaby się tak zmagać z ciężkością dni. Zabiegania o rzeczy przemijalne. Gdyby tylko złożyła głowę w jego ramiona. Nic nie musiałaby. Byłaby córką i miałaby wszystko czego potrzeba, oglądałaby Go twarzą w twarz i poczułaby że wszystko miało sens, nawet to co bolało, i doświadczyłaby miłości i sprawiedliwości i pocieszenia i.... tych obietnic całą moc... Gdyby tylko złożyła głowę w Jego ramionach albo otarła jego rany włosami swojego bólu, albo gdyby choć raz zapłakała szczerze nad sobą.
A przecież wszystko rozbija się o prawdę. Być celnikiem czy jawnogrzesznicą to jeszcze nie tragedia. Być kapłanem przekonanym o nieomylności to prawdziwy dramat.

Przechodzisz przez moje dni ukryty. Gdzieś blisko, za tymi twarzami które trudno kochać, za niespełnieniem wołającym o wypełnienie. Obym rozpoznawała te dni Twojego nawiedzenia.
Nie mam nawet gdzie uciec. Do kogo miałabym uciec. Po Tobie już nic nie smakuje bardziej czy pachnie mocniej. Nawet jeśli się zapomnę nic nie cieszy jak powrót do Domu...
Obym pamiętała że potrzeba tylko jednego...


11.11.11

Piękno nie musi krzyczeć...

Impresja


Zapisujesz w wyobraźni te wszystkie obrazy
Najbardziej urzekasz półtonami
Nie stosujesz barw podstawowych
Pozwalasz emocjom spokojnie dojrzeć.
Prawda w końcu sama wyjdzie na jaw.


Wpisujesz we mnie te wszystkie słowa
Najbardziej urzekasz tymi najprostszymi
Pozwalasz czasem długo milczeć
Żeby potem znaleźć właściwe znaczenia
Dobro nie musi się obnosić ono i tak zmienia.


Wdmuchujesz w ucho te wszystkie dźwięki
Najbardziej urzekasz ciszą pomiędzy nimi
Pozwalasz im czasem nie wybrzmieć
Żeby potem spiąć wszystko sensowną klamrą.
Piękno nie musi krzyczeć obroni się samo...


Najwspanialszy Artysto!

8.11.11

To jeszcze nie koniec...

H. Bosh Wędrowiec

Stworzona do nieśmiertelności a zaplątana w codzienność.
Uwieszona Jego łaski a jednak omamiona nicością
Nabita na złoty rożen, niczym ofiara, na zasiew
Płomienie dzięki temu wcale niemniej bolą...

Niby żyjąca słowem a rzucająca słowami na wiatr
Spokojna na zewnątrz a wewnętrznie w ciągłym sztormie
Jak majtek na statku pełnym obłąkanych
Czasem schodzący z kursu na krzyż południa...

Czy rozbiegnę się po ściernisku jak te iskry obiecane
Czy spłonę od żalu i niezaspokojenia
Przecież Ci co zaufali znajdą źródło prawdy
Czy zamieszka ze mną Ten co jest i Pierwszy i Drugi i Trzeci...

Moje oczy są głupie, nie widzą czasu Nawiedzenia
Wypatrują bliskości tego, co tylko nicością
Moje uszy wariują od szumu i wrzasku
Wsłuchują się w cyrk pełen małp i klownów...

A dziś byłeś w każdej stacji ten Drogi, umęczony i pouczający. Przyjmowany i odepchnięty. Bez nosa i cały w plamach. Podłączony do maszyny. Spotykający się z matką. Uciszający płaczących. I zmartwychwstały choć z łysą głową. 

Dałeś mi szansę zobaczyć że urodziłam się do wieczności. Że tu nie jest koniec. Nie może być. Te plamy na skórze, te braki w narządach to nie jest jeszcze ostatnie słowo. To tylko pustki czekające na wypełnienie. To moja bezradność czekająca na odpowiedź. 
Przecież to nie koniec.