2.12.11

Pustynia

(wilgotna pustynia fot. KC)

Irlandia jest pustynią. Specyficzną. Wilgotną. Bezdrzewną. Niby bezpieczną, ale pełną "zjaw". Co rusz pojawia się nowa pokusa: "Czy oddasz swoje serce za ochłapy" albo "co zrobisz alby zabezpieczyć się ze wszystkich stron" albo jeszcze: "czy ty w ogóle masz jakiś wybór".
Nie przypomina zeschłej ziemi. W powietrzu czuje się zapach nawodnionej ziemi. To trucizna. Mielizna. Pozorne bezpieczeństwo.
W tej  wilgoci giną i ubrania i domy. Co się stworzy szybko obrasta cienką charakterystyczną warstwą. Ani mól ani rdza tak prędko nie niszczą jak ta skroplona śmierć. Oddychać śmiercią, to doświadczenie tej pustyni.
"Pora wracać", gdzieś w oddali jakieś echo zwiastujące nowe. Ale jeszcze żadna jaskółka nie zwiastuje wiosny, raczej echo podpowiada może jeszcze chwilę, ale już niedługo oczy i uszy otworzą się.

"Branka Jerozolimska" albo "Miasto wybrane" tak mnie nazwał. Obiecał że kiedyś zdejmę sznur z szyi i uwolnię stopy, że poznam swoje miejsce. Czy z owcami czy kozłami? Oby najbliżej Niego. Jak Jan. Na piersi. Po co mi przyśpieszający rytm życia jeśli nie słyszę bicia Jego serca. Nie ma bezpieczeństwa poza Nim, nie ma dobrego wyboru poza Jego wolą.

3 komentarze:

majka pisze...

piękne to Twoje spojrzenie na pustynię ...
bardzo lubię czytać Twoje wpisy - są takie poetyckie ...Dają do myślenia i inspirują :)
( a ja właśnie też o pustyni myślę i "pustynny" wpis szykuję :D ale chyba się dziwię już :D )

Gallery from the soul pisze...

czekam zatem na Twój pustynny wpis :)

majka pisze...

oj, okazało się, że chyba kilkuczęściowy będzie :D ale bardziej prozaiczny niż Twój... ( o ile pustynia może być prozaiczna ) no i "w tym drugim miejscu";)