4.3.12

Z głębokości...








 Z samych głębokości nędzy i niewiary...
Że też Tobie jeszcze się chce, szukać mnie w otchłaniach nocy. 
Ciemniejszych i ciemniejszych z każdym odejściem. 
Jonasz uciekał od Twojego miłosierdzia i sprawiedliwości.
Kłócił się z Twoim sposobem traktowania grzeszników, darowaniem im wszystkiego tak szybko.
Jak ja go rozumiem. Jak ja go rozumiem! 
Przebywanie w żółci wielkiej ryby, tę ciemność i bulgot potwornej otchłani. 
Trzy dni w jej wnętrzu przedłuża się niemiłosiernie w lata... 
A dlaczego niby miałabym zrozumieć ten Twój plan. 
Czy Twoja wszechmoc ma coś do mojej totalnej bezradności i zakutego sposobu myślenia?
Kiedy mnie w końcu wypluje ten potwór będę się boczyć dlaczego jesteś tak naiwnie miłosierny, dlaczego moim wrogom tak prędko odpuszczasz,  nie ziejesz żądzą odpłaty i dlaczego Twoje działanie jest tak inne od mojej pokręconej sprawiedliwości. 
Usiądę gdzieś z boku i całym swoim cynizmem uproszczę Twoją wierność i mądrość...
A Ty ześlesz mi pocieszenie a potem zabierzesz kruche oparcia... 
Przecież nawet Twoich łask nie mogę sobie przywłaszczyć. 
Przecież każda łaska na teraz i tu nie musi wcale wystarczyć na jutro.
 Każdy dzień ma swoje wzloty i upadki.
 Trzymając się ciągle tych samych schematów tylko popadam we frustrację. 
Wyjście poza schematy. Tego chcesz prawda?





2 komentarze:

majka pisze...

może z tą łaską jest jak z tą manną na pustyni- na każdy dzień nowa - i nie należy jej zbierać ( chcieć) na zapas ? To pewnie po to by zaufanie było bezgraniczne...

a kolaż - taki anielski :) albo ja już wszędzie widzę anioły? ;)

Gallery from the soul pisze...

anielsko , bo jak ma być inaczej :)
tak gromadzenie na zapas, szczególnie życiowych strategii to jednak nie po Bożemu :)