Niedziela palmowa na Zielonej Wyspie, wydaje się zupełnie zwykłą niedzielą.
Irlandzczycy nie przygotowują własnych palm ani nawet chyba nie kupują.
Każdy dostaje swoją, poświęconą w kościele.
Przed ołtarzem leży wielki kosz z gałzkami tui (czy czegoś podobnego), a przy wyjściu drugi rodzaj palm krzyżowych, krzyżanych czy jak tam kto woli: gałązek palmowych zwiniętych w kszatł krzyża.
Trzeba przyznać dość zręcznie zwiniętych.
Symbolika takiej palmy krzyżanej jest piękna, bo przypomina o tym, że już za tydzień zamiast beztroskiego "Hosanna" będę krzyżować Zbawcę, płakać nad sobą, zdradzać i umierać ze wstydu. Przypomina też o tym, że Jego królestwo nigdy nie miało być "państwowe". Kiedy chcieli Go obwołać królem oddalał się na górę, czyli w samotność.
Jego królestwo miało się zbudować w czymś tak kruchym jak ludzkie serce. Ta ufność w człowieka zdumiewa.... I to że kościół materialny to tylko dach nad głową Chrustusowego kościoła. Mógłby przecież istnieć nawet bez dachu... (choć oczywiście świetnie jeśli go posiada;).
Irlandzki kościół zadziwia prostotą. Przyciąga, ale też pobudza do pytań fundamentalnych...
Niemal wszyscy "tubylcy" przystępują do komunii, mimo tego, że spowiedzi parafialnej choćby co tygodniowej jako takiej nie ma. Konfesjonałów w większości kościołów nie widać (przynajmniej w tych nowych)... Łatwo w tym wszystkim pójść jak stado baranków na rzeź ślizgania się po powierzchni.
Oczywiście to wyciągnięcie pewnej średniej, bo przy zakonach spowiedzi są i to świetnie zorganizowane z osobnymi mównicami, ekranami informującymi o dostępności do sakramentu...
Mimo, że Irlandczycy wpaniale śpiewają, rzadko tu słychać zorganizowany śpiew. Liturgie bywają okrojone, czytania "short version" żeby "dało się słuchać". Ciśnie się pytanie, które męczyło od pierwszego wrażenia, czy to ta sama Irlandia św. Kolumbana, która tak fascynuje głębią?
Z drugiej strony łatwiej znaleźć chwile na "wyskoczenie" z pracy w czasie lunchu na ten short version mass...
I nie zawsze brak śpiewu jest minusem. Czasem cisza wystarczy, bywa wręcz koniecznością...
To tylko pobieżne spojrzenie z niedzielno- palmowego dnia, może cdn... bo ta Wyspa to Kopalnia ciągłych zadziwień...
3 komentarze:
w mojej parafii brakuje mi w tygodniu takiej "short version mass"...
dziękuję za relację - takie "podróżowanie po Kościele" odkrywa mi jego bogactwo i różnorodność.
ale trochę mnie dziwi ten brak śpiewu- ( przy tak chętnym śpiewaniu w autobusie :D )choć i u nas coraz słabiej :(
( narzekam, a sama gęby nie otwieram przy śpiewach - z litości dla współuczestników Liturgii )
dobrze, że dołączyłaś zdjęcie - całkiem inaczej ją sobie wyobrażałam...A sybolikę ma piękną.
ja tez byłam w szkoku kiedy ksiadz powiedzial ze te krzyze z plamowego listka to palmy :) ale ja lubie proste rzeczy i symbole :)
Prześlij komentarz