Włożyć palce w miejsce ran już zaleczonych, ale głęboko wydrążonych.
Dotknąć prawdy o głupocie i niedowierzaniu tak oczywistej, że niezauważalnej.
Złożyć głowę w ramionach zawsze otwartych szeroko na zranienie.
Potoczyć się w sam dół przepaści na której dnie jest tylko miłość.
Dlaczego niedowierzanie ciągle dziwi?
Czyżbym oczekiwała po sobie ideału?
Dlaczego grzech ciągle zaskakuje?
Czyżbym spodziewała się po sobie stałości?
A przecież słabość przyzywa Siłę
Samotność przywołuje Obecność
Choroba obiecuje zdrowie
Zdrada nieraz rozbudza miłość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz